Tego jeszcze nie było. 5 listopada premierę w Polsce będą miały dwie gry fabularne. Cyfrografia proponuje nam postapokaliptyczną Afterbomb Madnes, natomiast Copernicus Corporation tłumaczenie pochodzącej z 1994 r. gry Zamek Falkenstein.

Zarówno jedna jak i druga gra wchodzi mniej lub bardziej w obszary mające swoich popularnych reprezentantów. Pojawiły się głosy, że niepotrzebna nam druga postapokalipsa, skoro mamy już Neuroshimę, że steampunkową niszę zajął już Wolsung.
Tyle, że samo odwołanie do takiego czy innego gatunku, jeszcze o niczym nie przesądza. Można – o czym świadczą wydawane po angielsku gry – rozegrać go na mnóstwo sposobów. Przy tym wydaje się, że w takich dyskusjach pomijana jest kwestia mechaniki, nie tyle konkretnych procedur rozwiązywania kwestii spornych, ile całego designu gry. To na jakie elementy kładzie nacisk, jakie marginalizuje, jakiego rodzaju grę zakłada.
Szczerze pisząc, nie spodziewam się po Afterbombie większej oryginalności, zarówno w kwestii settingu jak i designu. Pociąga mnie jednak zapowiadana groteska, pewne przegięcie które może fajnie pociągnąć grę. Ciekawy jestem przy tym, jak autorzy odnajdą się w niewielkim formacie publikacji. Myślę, że o wiele oryginalniejszą pozycją pod każdym względem będzie Zamek Falkenstein. Powstała w 1994 r. gra to ciekawy przykład, jak różnie można było podchodzić do gier narracyjnych, zanim zasady ich konstrukcji mocno skostniały. Równocześnie steampunk to pojęcie na tyle rozmyte, że Zamek Falkenstein z pewnością będzie miał z Wolsungiem mniej wspólnego niż Afterbomb z Neuroshimą. Pytanie, na ile nietypowa, a przy tym leciwa gra zdoła zainteresować współczesnych graczy.
Zobacz też: poprzednie wpisy o grze Afterbomb Madness