Parę słów komentarza odnośnie niedawnych erpegowych wydarzeń na Polak Potrafi. Wpis pierwotnie ukazał się na moim polterblogu, gdzie zachęcam do zapoznania się z komentarzami. Odpowiedź Darkena znajdziecie natomiast na jego blogu.
Erpegowy crowdfunding zaczął się w naszym pięknym kraju od razu od jego kolejnego – jeśli za wzór brać wysoko rozwinięte kraje Zachodu – etapu.
Akcja fajnerpg to powiedzmy uwzględniając proporcje takie wejście evil hata. Z przedkremem w postaci slaya.
Śladami pionierskiego apocalypse worlda. To ta inicjatywa stała się precedensem nadającym ton polskiemu erpegowemu crowd fundingowi (PECF). Miast leżącego u korzeni zapodania projektu pod rozwagę bycia wartego wsparcia, otrzymaliśmy de facto prowadzaną przy odsłoniętych żaluzjach przedsprzedaż.
I tak już zostało.
Bestie i adventursy a wcześnie slay poszedł tą samą drogą dodatkowo mniej (opowieści) lub bardziej (kostki, pdfy i inne) prowadząc crossselling innych swoich produktów. Już zresztą same połączenie bestii i adentursów to ruch marketingowo wzorcowy.
Marketingowo.
Kolejne odblokowywane z tak wielkim entuzjazmem progi, to jak zauważył von Mansfeld, kolejne pozycje z fajnego planu wydawniczego. Kuriozalnie brzmi tu termin „wsparcie” – niczego i nikogo nie wspieramy, no może rynek polskiego RPG, po prostu uczestniczymy w wielkiej akcji przed – czasem bardzo przed – sprzedażowej. A kolejny „odblokowywany” „cel” to kolejne potencjalne +10 do wydania. I kolejne +10 ogólnej kwoty „wsparcia” – i jeszcze mniej adekwatnych do czegokolwiek procentów „sukcesu projektu”. Szczególnie fajnie to wygląda przy adventures full, które fullem się staje +10, od czapy to wygląda w przypadku dedlandsdodatku.
Dla porządku i gwoli pełnego oglądu sytuacji warto przy tym zaznaczyć, że pdfy z nowymi dobrociami otrzymują wszyscy bądź wybrana grupa uczestników akcji.
Lato.
Jesień, zima.
Co przegapiliśmy, przeskoczyliśmy, odpuściliśmy?
Całą masę tych wszystkich mniejszych i większych sensowniejszych i mniej projektów, których powstanie faktycznie uzależnione jest od wyników zbiórki. Gdzie kasa z niej pójdzie na grafiki, korektę, pizze dla autora. Gdzie uradowany poparciem siądzie i dopisze rozdział czy dwa, gdzie rozczarowany brakiem zrozumienia być może wróci ponownie z bardziej przyjaznym bądź przemyślanym pomysłem.
Dlaczego?
Przemknęła w międzyczasie jedna taka jaskółka – projekt diademu to dla mnie największy (wraz z apocalypse world za jego pionierskość) sukces PECF, własnymi siłami, własny system, poczucie, że warto o nie umiejętność sprawnego o tym wszystkich przekonania. Świetnie, że zakończył się sukcesem.
Podobno jedna jaskółka wiosny nie czyni, jednak ja wciąż na nią czekam.