(Wpis archiwalny z 11.02.10) Moja cegiełka w ramach 8 edycji Karnawału Blogowego pod hasłem „Marzy mi się…”. A więc, marzy mi się…
– Przede wszystkim totalny reset pojęcia RPG. Tak aby hasło „gram w RPG” znaczyło tyle co „gram w gry komputerowe”, „gram w planszówki”.
– (tamtym rodzajom rozrywki się udało, więc może i uda się RPG?).
– Aby hasło „rpg” oznaczało tylko niezbędne minimum. Na temat czym ma być owo minimum toczono już wiele dyskusji. Wgm. powinny to być trzy elementy: potrzeba uczestnictwa więcej niż jednej osoby, reguły porządkujące roz(g)rywkę, oraz będąca elementem rozgrywki narracja, „opowiadanie” – „generowanie” jakiejkolwiek „fabularnej otoczki” jako nieodłączny element gry.
– tak, „generowanie”, a nie tworzenie czy snucie. „Fabularna otoczka” czyli jakakolwiek „wizualizacja” w wyobraźni tego co dzieje się przy stole oraz dzielenie się nią z innymi. Zaryzykowałbym, że to przede wszystkim odróżnia rpg od „planszówek”.
– Czyli np. „ja/moja postać zabiłem/zabiła goblina” w miejsce „mnie-graczowi udało się pokonać wyzwanie pt. goblin”.
– Przy takim założeniu można przyjąć, że np. Magia i Miecz nie jest z założenia grą RPG ale może być w ten sposób wykorzystywana. Z drugiej strony: DnD4 taką grą jest, ale może być wykorzystywany jako „planszówka”. („Z założenia” – czyli ze sposobu w jaki rozgrywkę przedstawili twórcy).
– Po takim zresetowaniu podstawy RPG, można by dopiero z niej wywodzić najróżniejsze gatunki.
– Bo uważam, że RPG powinno być klasyfikowane (a praktyczniej: targetowane przez twórców i dobierane przez graczy) najpierw przez jego gatunek, a dopiero później ze względu na estetykę czy konwencję.
– Parokrotnie porównywałem gatunki RPG do gatunków gier komputerowych. Stosowanie obecnego podziału na klasyczne (by nie napisać normalne) RPG i indie, można porównać do podziału gier komputerowych na np. RTSy i resztę.
– A przecież prawie każda gra indie to praktycznie zalążek nowego gatunku. Im będzie ich więcej, tym te gatunki bardziej się wyklarują.
– Decyzja czy gram w FPSa czy RTSa jest moim zdaniem istotniejsza, od wyboru czy będzie to w kosmosie albo „średniowieczu” czy też czy będzie mrrocznie czy pulpowo.
– Chciałbym więc mieć na przykład do wyboru kilka/naście rozwiązań IAWApodobnych, tak jak na komputerze mogę wybierać z kilkuset Hack-and-Slashy (a kiedyś Diablo też było jedno, w dodatku w pewnych środowiskach krytykowane jako „żadne RPG”).
– Oczywiście taki reset spowoduje, że ciężko będzie o ogólne porady „jak grać w RPG”. I bardzo dobrze. Takie porady powinny w ogólności dotyczyć co najwyżej poszczególnych gatunków, ale przede wszystkim konkretnych gier.
– Po prostu to co działa w jednej grze, nie musi sprawdzać się w drugiej.
– I to wiąże się z kolejną rzeczą. Marzy mi się, aby każda poszczególna gra była traktowana indywidualnie, aby podchodzono do niej z „czystym umysłem” bez bagażu dotychczasowych „rpgowych” doświadczeń. W dyskusjach o indie pojawia się stwierdzenie, że „nowi” gracze znacznie lepiej „wchodzą” w taką grę, niż tzw. „doświadczeni RPGowcy”. Dla tych drugich zbyt wiele rzeczy jest zbyt odmiennych od tego co znali do tej pory i co więcej uważali za jedyne słuszne rpg.
– No, a tak na marginesie, ale w ścisłym związku z tym co powyżej, marzy mi się również odnerdzenie i odfandomienie RPG, jego obecność w powszechnej świadomości jako po prostu jednego z rodzajów rozrywki. Aby tak się jednak stało musimy przede wszystkim my sami wyjść z getta.
– Na naszych oczach dzieje się to z grami komputerowymi. W znacznie mniejszym stopniu ale jednak też z planszówkami.
– Zresztą chociażby wyniki sprzedaży DnD (a po części także Neuroshimy), pokazują, że już teraz w RPG gra „po cichu” więcej osób niż można by sądzić patrząc chociażby po internetowych serwisach.
– Do tego pomału rośnie kolejne pokolenie od małego wśród jeżeli nie konkretnie z rpgów (i na razie trzeba im wyrywać podręcznik do Neuroshimy 🙂 ) to innych rodzajów popkulturowej rozrywki, na które nasi rodzice patrzyli z rezerwą.
Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie.