Wybierz ścieżkę! – Lego Ninjago ma od niedawna własną grę fabularną, a przynajmniej jej starter. Niestety, nawet na polskiej stronie tylko po angielsku.

Choose the Path wygląda prosto, sympatycznie i nikt nie ginie. System nastawiony jest wybitnie na szybką walkę i wartką akcję, ale o to przecież chodzi w byciu ninją. Podkreśla to stosowana mechanika – rzut pojedynczą k5 (specjalną, dedykowaną planszowym zabawom Ninjago) z wynikami 1-3 oraz krytyczną porażką i sukcesem. W grze jest też kilka niebojowych umiejętności, gdyby na przykład naszym bohaterom przyszło coś naprawiać. Bardzo fajnie i z duchem LEGO rozwiązano kwestię obrażeń – pierwszy cios nie czyni szkody, drugi na moment zamracza, trzeci nokautuje. A np. szkieletowi wojownicy na ten czas rozsypują się w kupkę kości.
Wśród zasad nie ma tych dotyczących tworzenia bohatera, ale za to dostępne są gotowe postacie.Tak samo brak bestiariusza, a statystyki przeciwników pojawiają się w dołączonych przygodach. Scenariusze są proste, ale różnorodne z fragmentami do głośnego odczytania przywodzące na myśl te przeznaczone dla późniejszych edycji DnD. Ciekawostką jest zastąpienie zwyczajowych punktów doświadczenia garścią klocków, które mogą przydać się w przyszłości. Na końcu broszurki zamieszczono lekko konfudującą kartę postaci z dodatkowymi znacznikami broni (zapewne użyć specjalnych zdolności), ale bez cechy toughness.
Jako, że Polacy pisali scenariusze lego rpg zanim to było modne, poniżej wrzucam swoją archiwalny tekst na temat quentinowego scenariusza do Lego Chimy z 2013 roku. Tymczasem finał tegorocznego, Quentina już 1 października.
………….
(21-08-2013)Dziś coś z zupełnie innej beczki, a mianowicie chciałbym napisać parę słów na temat quentinowego scenariusza Orle Ruiny, którego autorem jest Ignacy Jan “Panoramixomix” Nowicki.
Rzecz od razu rzuciła mi się w oczy, przede wszystkim ze względu na zapodany na stronie system i setting: „Lego Chima”. Nie, to nie może być lego, pomyślałem, raczej też nie indie-srindie, prędzej świat czy cały system autorski, tylko w takim razie skąd to lego w tytule, najprawdopodobniejsza wydała się jakaś nieznana mi książka, w której zbieżność pierwszego członu nazwy uniwersum z marką klocków byłaby tylko przypadkowa. Okazało się, że to jest lego. Konkretnie właśnie Lego Chima. Za moich czasów w peweksach rządzili rycerze, dziś co i rusz pojawiają się kolejne legoświaty, Chima to jeden z nich. Kolorowe pseudoazteckie technofantasy, z rozsianymi na latających wyspach plemionami antromorficznych zwierzaków, które to bądź okładają się bronią konwencjonalną, bądź też korzystają z przeróżnych technozabawek, a całość kręci się wokół tytułowego Chi – kulek mocy pozwalających tak napędzać owe cudeńka techniki jak i wyzwalać wielką moc w ludzkich (zwierzęcych) użytkownikach.
W Orlich Ruinach pierwszy raz spotkałem się wprowadzeniem lego na poletko rpg. Autor zrobił przy tym piękną woltę przerabiając kolorowy świat Chima na fantasy i to trochę dark. Pięknie wytłumaczone jest chociażby ograniczenie latania postaci – otóż trwa właśnie Święto Nieznanego Wojownika, któremu, cytuję „dawno temu, podczas bitwy, kruki obcięły skrzydła i umarł z wylewu krwi. „, w związku z czym żaden z Orłów nie powinien podczas niego latać. Materiał źródłowy, z którego czerpie autor usprawiedliwia przy tym, przeróżne infantylizmy, które mogły by zgrzytać w zapodawanym na serio dark fantasy. W ten sposób, coś co gdzie indziej byłoby bugiem, tu można uznać za feature.
Jednocześnie cały czas człowiek ma z tyłu głowy, że to wszystko rozgrywa się w świecie klocków, co robi fajną nakładkę na wszystkie amputacje i inne przyjemnostki, które serwuje nam autor. Zresztą podobnie jak jak warte kiedyś szerszego omówienia gry nieanalogowe oparte na licencji lego, opartej na licencji przeróżnych tekstów kultury. No dobra, nie wiem czy tego akurat nie dopowiadam sobie ja sam, autor bowiem nie rozbija wprost ściany „hej, to tylko klocki” i może tylko mi się wydaje, że co jakiś czas w nią popukuje. Nie mówiąc już o ścianie kolejnej „hej, wiemy, że jesteśmy klockami”.
Warto dodać, że umieszczenie gry w świecie lego pozwala łatwiej wizualizować sobie poszczególne sceny, przedmioty czy miejscówki i grać w tę samą grę. Zresztą, jak kto woli, to wcele nie musi pozostawać przy wizualizacji,przy odpowiedniej ilości klocków, można sobie postawić na stole wszystko co występuje w grze – i to bez drukarki 3d. Skoro lego wpakowało się samo w „gry planszowe”, dlaczego by nie zaprzątnąć ich do rpg?
Zostawiając trochę na boku klocki, a przyglądając się samemu scenariuszowi, to niespecjalnie podpada przy tym pod Polską Szkołę Scenariuszopisania. Mamy tu bowiem rozpisaną sytuację początkową, parę miejscówek, bohaterów z celami i mnóstwo postaci, co razem daje spore szanse, że na niewielkiej wyspie może zrobić się niezły kocioł, brak jednak jakiejś drogi prowadzącej przez niego graczy. Warto podkreślić, że każdy ma jakieś cele, związki z innymi postaciami, przekonania czy misję, którą wykonuje. I wcale nie jest łatwo określić, kto jest dobry, a kto zły, nie tylko na poziomie plemiennym, ale i jednostkowym. A przy tym wszystkim możliwe zakończenie bynajmniej nie jest pozytywne. Bardzo fajne podejście – autorzy Chimy pewnie zdziwili by się, co można wsadzić do łbów ich milusich, choć z pazurkami, zwierzaczków. Jasne, to nie wczesny Sapkowski rozwalający bajkę za bajką, ale fajny kontrapunkt.
I na koniec jeszcze słowo o mechanice: mimo, że na stronie quentina „Lego Chima” widnieje też w rubryczce „system”, scenariusz nie dostarcza takowego, a wręcz nie proponuje żadnego. Autor wspomina jedynie o „storytellingu”, niezbyt się mu dziwię, gdyż przygoda w gruncie rzeczy opiera się właśnie na krzyżujących się dążeniach bohaterów i postaci niezależnych. Aby mechanicznie to wszystko rozegrać trzeba by raczej jakiegoś indiewynalazku niźli uniwersalnego akcyjniaka.
Scenariusz Orle Ruiny jako patchwork kultury może nie otwiera umysłu na psychiczny wir, ale inspirująco go łechce. Z kolei jako scenariusz gry narracyjnej, po rozrysowaniu przez prowadzącego i dosztukowaniu odpowiedniego silnika, ma potencjał by wyjść całkiem sympatycznie.