(05-10-2009) Premiera Wolsunga sprawiła, że na tapecie rpgowych rozmów i przemyśleń (znów – bo chociażby ja sam przyglądałem się temu gatunku bliżej już jakiś czas temu) pojawił się steampunk. Korzystając z okazji postanowiłem więc i ja napisać parę słów na ten temat. Z góry przestrzegam, że będzie raczej krytycznie.
Ogólnie do ‚steampunka’ tak jako estetyki jak i konwencji podchodzę jak dziewica do seksu. Chociaż z drugiej strony ‚steampunk’ to worek tylko trochę mniej pojemny niż powiedzmy ‚dark fantasy’ o czym przekonałem się przekopując przez zasoby Retrostacji. Znalazłem tam zarówno pomysły, który skłaniały śliniawki do intensywniejszej pracy, jak i takie, które kwitowałem tylko wzruszeniem ramion.
Zresztą tak w ogóle im więcej na ten temat czytam, tym bardziej fascynuje mnie młodszy brat Steama – Diesel (ale to już temat na osobną notkę).
Wracając do steampunka: Przede wszystkim uważam odpowiednio przefiltrowaną epokę wiktoriańską za zbiór niezwykle rpgowonośnych motywów, zwłaszcza gdy przyprawić ją odrobiną nadprzyrodzoności (i właśnie ten ‚podgatunek’ – chyba mogę tak napisać? – steampunka wzbudza moje największe zainteresowanie).
Jeszcze ciekawiej może się zrobić gdy oprócz/zamiast owej nadprzyrodzoności dodamy także jakiś twór techniki. Tu jednak łatwo przesadzić i mnie zniechęcić. Uważam bowiem, że taki tru steampunkowy wynalazek, powinien być czymś niesamowitym także ‚wewnątrz’ świata, albo z drugiej strony – mało istotnym dla świata, ale ważnym dla np. bohatera – indywidualnym gadżetem.
Wygląda na to, że prościej od tego co lubię w steampunku, prościej będzie napisać czego nie lubię – chociaż zdaję sobie sprawę, że dla wielu osób to może być właśnie jego podstawa. Nie lubię więc przede wszystkim:
– Ras innych niż ludzka, a zwłaszcza elfów i innych krasnoludów będących jak gdyby nigdy nic częścią społeczeństwa. Zresztą ogólnie nie przepadam za nimi w rpg. Elojowie i Morlokowie są natomiast ok 😛
– Steampunkowej techniki działającej jak u flinstonów/jetsonów. Czyli ogólnie wynalazków będących czymś innym niż wytworami jednego szalonego i/lub genialnego konstruktora. Nautillus – ok, parowy mech – jak najbardziej, ale nie odkurzacz.
– Współistnienia magii i techniki, zwłaszcza gdy owa magia jest również użytkowa. Pasują mi natomiast tak najróżniejsze rytuały, jak i wspierane magią maszyny, a niech tam, całe miasta nawet. I nawet magia nie musi być od razu czarna i bluźniercza. Tylko – ponownie – niechaj to będą pojedyncze elementy, a nie zabawki pracowicie składane w fabrykach.
Nie chodzi przy tym w mych zastrzeżeniach ani o ‚realizm’ ani o mrok. Bardzo lubię na przykład pulpowego do boląca SotCa.
Jako, że wpis ten piszę na konkurs Wolsungowy, wypadało by odnieść się także do tej gry. Jak widzicie powyżej, opiera się ona na motywach, które mi osobiście niezbyt odpowiadają. Mimo, to mam zamiar przynajmniej zapoznać się z tym systemem. Nawet jeżeli nie znajdę wiele dla siebie, przynajmniej poszerzę swoje horyzonty (No i bardzo ciekawi mnie mechanika) :P.